Istoty życia nie znajdziemy zatem w żadnej określonej populacji lub w określonym gatunku; jest ona rozproszona wśród różnych typów ży­cia istniejących na Ziemi. Jesteśmy już świadomi tego, że wszyscy ludzie są braćmi. Czy nie powinniśmy pójść znacznie dalej i oprzeć się na prze­słance, że jesteśmy wszyscy spokrewnieni, i to nie tylko z wszystkimi zwierzętami, lecz także z roślinami, grzybami i bakteriami? Jest to nie tylko stwierdzenie emocjonalne lub przenośnia. Jednym z najbardziej ude­rzających odkryć biologii molekularnej jest fakt, że ten sam kod trójek nukleotydów używany jest do sterowania produkcją białek u wszystkich organizmów. Istotnie, jesteśmy wszyscy zbudowani z tego samego ?mię­sa”; określa nas bowiem informacja zawarta w zbiorze ?książek” napi­sanych nie w setkach różnych języków, lecz w jednym wspólnym języku, zwanym kodem genetycznym.

Im głębiej się nad tym zastanawiamy, tym jaśniejsze się staje, że koncepcja ta jest rzetelną, naukową prawdą. Być może trudno sobie wy­obrazić, że mogłaby ona mieć szerokie zastosowanie praktyczne, ponie­waż wydaje się tak ogólna, wręcz imponująca, że jej wartość wykraczać może niewiele poza treści literackie. A jednak, gdybyśmy wszyscy nie zawierali w sobie tych samych aminokwasów, to nie moglibyśmy żywić się roślinami, na których w pewnym sensie pasożytujemy. Te formy życia, którym przypisujemy inteligencję, nie byłyby prawdopodobnie możliwe, gdyby musiały wykonywać czynności fotosyntezy. Być może, iż właśnie podobieństwa kodów genetycznych umożliwiają wirusom wdzieranie się do naszych organizmów i przestrajanie naszych układów enzymatycznych. Istnieje nieskończona sieć interakcji pomiędzy organiz­mami, a nasza przyszłość w dużym stopniu zależy od zrozumienia natury tych powiązań.

Jednym z możliwych sposobów spojrzenia na to zagadnienie jest refleksja na temat wrażeń, które odniósłby obserwator z innej planety oglądający życie na Ziemi. Z pewnością zauważyłby on układy o zadzi­wiająco jednorodnej strukturze chemicznej, choć niektóre z nich są przytwierdzone do podłoża, mają barwę zieloną lub brązową i często kolorowe wierzchołki, a niekiedy dochodzą do 30 i więcej m wysokości; zauważyłby i inne układy, poruszające się w powietrzu, na ziemi lub w wodzie. Obserwator taki zarejestrowałby oczywiście wszystkie wa­rianty populacji, ale zapewne zwróciłby baczniejszą uwagę, niż my to zwykle czynimy, na głębokie podobieństwa ich składu i budowy. Przede wszystkim podkreśliłby, że cała ta masa stanowi jeden samo- utrzymujący się olbrzymi układ, w którym każda część jest związana z każdą inną (choć oczywiście to porozumienie jest bardziej bezpośred­nie między częściami sąsiednimi niż między odległymi).

Sądzę, że nasz ?Marsjanin” umiał by w ten sposób opisać skład i struk­turę życia. Uczyniłby to w kategoriach hierarchii poziomów. Stwierdziłby, że spośród około 90 pierwiastków opisywane przez niego układy zawie­rają tylko niektóre i że te wybrane pierwiastki tworzą pewien zakres cząsteczek związków dość ograniczony w porównaniu z liczbą możliwości. Te związki z kolei grupują się, tworząc organelle komórkowe i komórki o zadziwiająco ograniczonej liczbie form (jeśli zważyć, jak wiele form można by utworzyć z takich cząsteczek. Wśród komórek też występuje różnorodność, a pewne wyselekcjonowane zespoły takich komórek two­rzą z kolei narządy, tkanki i osobniki. Ale ta selekcja postępuje różnie u różnych osobników, wskutek czego powstaje populacja wykazująca rozmaitość cech przystosowanych do określonego środowiska. Rozmaitość gatunków zwierzęcych i roślinnych jest tylko rozciągnięciem tego samego procesu selekcji na zespoły ?dostępne”. Jedynym przeto właściwym opi­sem życia jest opis całego hierarchicznego zbiorowiska zespołów, w obrę­bie którego ustawicznie dokonuje się dobór po to, by zapewnić ciągłość między teraźniejszością a przyszłością.